Recenzja filmu

Lęk wysokości (2011)
Bartosz Konopka
Krzysztof Stroiński
Marcin Dorociński

Szklana pogoda

Dorociński i Stroiński grają znakomicie. To przede wszystkim dla nich warto zobaczyć "Lęk wysokości".
W reżyserskim debiucie  Bartosza Konopki niczym refren powraca motyw telewizyjnych ekranów. Odbiorniki zdają się osaczać bohaterów. Są wszędzie: w domu, pracy, szpitalu, sklepie. Wojciech (Stroiński) z pilotów do telewizora zrobił sobie nawet małą karuzelę przypominającą zabawkę, którą zaczepia się dzieciom nad  kołyską. Mężczyzna sam powoli zamienia się w niemowlę. Choroba psychiczna sprawia, że nie nadaje się już do samodzielnego funkcjonowania. Gdy ląduje na oddziale zamkniętym, pielęgniarze zdejmują z niego ubrania, urządzają kąpiel, a na koniec przebierają w szpitalne śpioszki.

Szklany ekran na co dzień towarzyszy także synowi Wojciecha, Tomkowi (Dorociński). Dla niego telewizja to sposób na życie. Bohater pracuje jako reporter w kanale informacyjnym. Liczy na awans, chce prowadzić dziennik. Na razie oglądając program, do którego dostarczył materiał, zżyma się, że znowu coś skrócili. Tomek ma w tym jednak doświadczenie. Kiedy był mały, ojciec wywalił przez okno walizki, każąc wynosić się z domu jemu i matce. W ten sposób skrócił synowi dzieciństwo.  Tomek za moment sam będzie tatą. Choć robi dobrą minę, nie wydaje się z tego faktu szczególnie ucieszony.

Fabularną oś "Lęku wysokości" wyznacza relacja ojca i syna. Gdy pierwszy pogrąża się w szaleństwie, drugi próbuje znaleźć w nim metodę. Chce zrozumieć, dlaczego ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej. Dlaczego nie są zgodną i szczęśliwą rodziną, która w weekendy wybiera się na górskie wycieczki? Niestety, obłędu nie da się prześwietlić jak przy pomocy promieni rentgenowskich. Choroba i postać ojca pozostają nieprzeniknione. Jak więc poradzić sobie z tytułowym lękiem, który można interpretować między innymi jako strach przed dorosłością, przed wzięciem odpowiedzialności za drugą osobę? Czy Tomek nie zamieni się w kopię rodziciela i w ten sposób nie zgotuje domowego piekła żonie oraz potomkowi? Konopka nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie.

Być może ucieczkę od złej przeszłości symbolizują wspomniane na początku telewizory. Pokazują przecież lepszy świat. Świat zza szyby. Uładzony i elegancki jak studio, w którym Tomek wreszcie zapowiada wiadomości. Może bohater powinien potraktować swoje wspomnienia niczym niusy – zmontować je, wyrzucić bolesne, a zostawić te dobre. W ten sposób zachowałby w pamięci obraz ojca sprzed choroby.

Konopka opowiada tę historię z męczącą momentami symetrią. Skoro mieszkanie Wojciecha wygląda jak zapuszczona nora, lokum Tomka musi być w stanie surowym – łóżko, fotele i nieposkręcane szafki kuchenne. Była żona pierwszego nie ma siły znosić jego fanaberii, więc wybranka drugiego będzie trwać przy nim wiernie i nie skarżyć się na swoją niedolę. Siła tego filmu tkwi jednak w czymś innym – w natężeniu i autentyczności nagromadzonych w nim emocji. Dorociński i Stroiński grają znakomicie i – używając niestrudzenie terminologii telewizyjnej – nadają na tych samych falach. To przede wszystkim dla nich warto zobaczyć "Lęk wysokości".
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones